Home » Uncategorized » NHS

NHS

Może być choruję, może paranoje mam. Dzwonię do przychodni. Chciałabym się umówić na wizytę z internistą. Proszę zadzwonić jutro. Jak jutro. Dzisiaj już skończyliśmy zapisy na dzisiaj, jutro robimy na jutro. Ale ja bym chciała się zapisać na za trzy dni, bo mi wcześniej nie pasuje. To proszę dzwonić za trzy dni o 8.30. Dzwonię. Zajęte. Dzwonię. Zajęte. Dzwonię, dzwonię, dzwonię. Nie, nie, nie. Jest po 9, baba odbiera, proszę zadzwonić jutro, na dzisiaj już skończyliśmy zapisy na dzisiaj, jutro robimy na jutro. Dopchałam się po kilku tygodniach. Wchodzę, chudy doktor ani na mnie spojrzy, ani słowa nie powie. Zaczynam więc. Panie doktorze, mam od kilku miesięcy nawracające problemy z brzuchem, porobiłam diety, wykluczyłam kapustę z grochem, problem jak siedział tak siedzi, co robić. Doktor patrzy w ekran komputera. Jest znudzony i senny. Jest rano, za oknem pada, tu ciągle pada, doktor powoli sobie mruga, ja wodzę oczami z lewa na prawo, nie wiem, czy go szturchnąć, czy co, zaczynam więc kontynuować, problem nasila się głównie wieczorem, to nie boli nic, ale jest nieprzyjemne i nieestetyczne, proszę popatrzeć. Doktor nie patrzy, jest mi głupio i dziwnie, czuję, że moje problemy są nic nieznaczące, może to jakaś nowa taktyka lekarska, tak siedzieć w milczeniu, aż sobie pacjent nie uświadomi, że tylko zawraca dupę. Wzdycham głęboko. Doktor w końcu odrywa wzrok od komputera i wciska mi palec wskazujący w brzuch. Wszystko jest dobrze, tak ma być, nie widzę powodów do zmartwień. Panie doktorze, czy mogłabym dostać skierowanie na morfologię? Czy możemy porobić mi jakieś badania, cukier, tarczyca, bo ja się takich rzeczy naczytałam. Jeśli występują regularne miesiączki nie widzę potrzeby robienia testów. Sugeruję nie pić mleka przez sześć tygodni. Na recepcji proszę babę o zapisanie mnie na wizytę do innego doktora, tym razem do Polki. Proszę dzwonić jutro od 8.30. Na wizytę przychodzę po prawie dwóch miesiącach. Do Polki kolejki są ogromne, telefon jest zajęty całe rano, cały tydzień, dzwonią wszyscy Polacy. I ja też. Pani Ewa jest zatroskana i rozgadana. Zgadza się na testy. Pytam, czy do dietetyka mogłabym pójść. Skierowanie trzeba mieć. To czy dostanę, pytam. Nie kwalifikuje się, do dietetyka tylko z minimum trzydziestokilową nadwagą. Pani Ewa wystawia diagnozę i sugeruje dietę, żeby pozbyć się wzdęć. Radzi spotkać się za trzy miesiące. Przychodzę po sześciu, bo nie było rady się dopchać. Robimy kolejne testy. I kolejne, kolejne. Po wyniki muszę dzwonić na recepcję. Wyników nie mogę zobaczyć. Pani na recepcji powie mi, czy mam powód do niepokoju. Nie ma powodu do niepokoju, mówi mi. Nie wierzę pani z recepcji. Pytam pani Ewy, czy może by do ginekologa nie pójść. I czy np. nie będzie wskazane USG pacnąć. Pani Ewa przytakuje, choć uczciwie dodaje, że to nie jest takie hop siup. Do ginekologa trzeba mieć skierowanie, na USG też, żeby skierowanie napisać trzeba mieć powód, a jaki to jest powód, skoro pacjent od ponad roku ma ekstremalne wzdęcia, a wszystkie badania wychodzą ok? Pani Ewa pisze listy do szpitala, w którym ginekolog. I do oddziału, w którym robi się USG brzucha, a który jest piętro niżej. Uprzedza mnie szczerze, że trzeba będzie poczekać jakieś 12 tygodni, że w ciągu 12 tygodni dostanę do domu list z terminem wizyty. Tygodnie lecą, brzuch rośnie, dzwonię do szpitala. Pani na recepcji pluszowym głosem mówi mi, do ginekologa trzeba czekać 27 tygodni. 27 tygodni, to ponad pół roku! Takie kolejki są, mamy panią na liście, niestety nie mogę tego przyspieszyć. Co wy macie, kurwa, jednego ginekologa w całym kraju? Dzwonię, żeby dowiedzieć się, co w sprawie USG. Pani na recepcji jest miła jak anioł. Niestety nie dostaliśmy żadnego listu ze skierowaniem, bardzo mi przykro, na USG trzeba będzie czekać 12 tygodni od wysłania listu. List poszedł sześć tygodni temu. Wysłany z pierwszego piętra na parter. Pocztą elektroniczną. Proszę pani, ja przy tym byłam, jak ten list szedł. Pani na recepcji jest cała zatroskana i naprawdę świetnie mnie rozumie, niestety nie może nic zrobić. Proszę się umówić do doktora i poprosić o skierowanie. Proszę mnie umówić do doktora. Proszę dzwonić jutro od 8.30. Na dzisiaj już skończyliśmy zapisy na dzisiaj.

Idę do dentysty. Pani na recepcji jest miła jak miś. Dentysta jest o niebo milszy. Jest mi ciepło i wygodnie, chcę tu spędzić dzień, pan zaraz wyrwie mi ząb, a ja trzymam rękę na sercu i przechylam głowę na bok, że jaka tu wspaniała atmosfera. Pan mi mówi, musimy się koniecznie, koniecznie spotkać w ciągu czterech następnych tygodni, bo koniecznie, koniecznie trzeba coś tam pomajstrować jeszcze. Proszę zejść do recepcji i umówić się na wizytę. Idę. Pani cieszy się, że mnie widzi, ma nadzieję, że wyrywanie było fajne i że przyjdę coś jeszcze wyrwać. Mówię jej, że potrzebuję wizyty na za cztery tygodnie, szalenie ważnej wizyty, co ma potrwać ze dwie godziny, doktor wspomniał, że muszę się umówić na dłuższą chwilę, bo to skomplikowany będzie zabieg, bardzo też drogi, dużo na mnie zarobią, a pani mi mówi, nie mogę umówić pani za cztery tygodnie, bo pan doktor nie ma jeszcze żadnych pacjentów wpisanych na za cztery tygodnie. To ja mówię, to niech będę pierwsza, proszę mnie wpisać gdziekolwiek, ja sobie poukładam wszystko pod wizytę, a ona mówi, niestety nie mogę tego zrobić, bardzo mi przykro. Dzwonię do niej po tygodniu, ona ciągle nie może mnie zapisać, po dwóch tygodniach nie może mnie zapisać, bo mają niestety zupełnie inne zasady zapisów, i ona rozumie, że ja muszę koniecznie na tę wizytę, na te dwie godziny, ale tak to już jest, że niestety nie może, nie jest uprawomocniona. W ostatnim tygodniu dzwonię regularnie, ale niestety mogą mnie upchnąć na dziesięciominutowe wizyty tylko, wszystko inne już zaklepane, w takich wypadkach trzeba niestety dzwonić wcześniej, bardzo jej przykro, nigdy jej nie było tak przykro.

Rajaner lata do Wrocławia pięć razy w tygodniu. Mamuś, zapisz mnie do wszystkich lekarzy.

WP_20160816_005

Leave a comment